Jodhpur fortem stoi. Niezdobyta twierdza góruje nad miastem patrzy na nie z zasłużoną wyższością. Siedząc u podnóża fortu z kubkiem lassi w ręku patrząc na surową twarz tej porażającej budowli otoczonej w niektórych miejscach kilkunastometrowym murem obronnym zastanawiałem się jak można być tak głupim (i pysznym najpewniej) by nawet próbować zaatakować tego wspaniałego w swej potędze potwora.
Przy stopach tego monstrum rozlewa się - jak piszą wszystkie przewodniki - Niebieskie Miasto. I w sumie można by na tym zakończyć. Bo o ile widok z góry na mrowie domów hoteli i wszelkiej innej maści domostw ma prawo się podobać to po wejściu pomiędzy je całość traci na uroku. Miasto wydaje się zapchane, przeludnione (odpuszczę 'brudne' bo to oczywista oczywistość), głośne a na dodatek każdy gdzieś się pcha (niekoniecznie śpieszy). Taka kostka rubika przed rozpoczęciem jej układania - każdy gdzieś choć nikt nie wie gdzie i po co. Tyle że kostkę rubika można ułożyć...Ogólnie poza fortem miasto przypadło nam średnio do gustu - a jeśli zamówicie lassi do picia - poproście 2 razy o zimne - daje głowę że smakuje jeszcze lepiej...